zaszłam w ciąże z psem
Goście. Napisano Czerwiec 18, 2014. W sytuacji, kiedy zaszła Pani w ciążę będąc na urlopie macierzyńskim, aby uzyskać prawo do 100 % zasiłku chorobowego do dnia porodu musi spełnić
Ja się mogę pod groszkiem podpisać - w obecną ciążę zaszłam w 27 dniu cyklu. Tego jestem pewna - ale gdyby liczyć owulację "w terminie" to miałabym termin na 5 listopada - z USG i mojej "świadomości" termin wychodzi na 17 listopada. Nie ma w tym nic niezwykłego.
Ja zaszłam. Z mężem jesteśmy pewni że wyjął przed wytryskiem. Ponad rok sie udawało a tu taki psikus :D obecnie nasz synek ma pół roku :p Zajście w ciąże przy stosunku przerywanym
Ja byłam w takiej sytuacji. Gdy zaszłam w ciąże straciłam prace. W urzędzie dla bezrobotnych pobierałam zasiłek i zgłosiłam ciążę (aby nie szukali mi pracy bo i tak nikt ciężarnej nie zatrudni). Dostawałam normalnie zasiłek przez rok i 3 miesiące. Jak urodzisz to jest coś takiego jak "macierzyńskie" w zasiłku.
Czy jest prawdopodobieństwo, że zaszłam w ciąże? 2012-04-07 21:27:12 Zaszłam w ciąże , co robić ? 2011-07-11 21:08:47 Zaszłam w ciąże 2016-11-01 23:55:48
nonton film me before you sub indonesia. fot. Adobe Stock Miasto śpi. Od czasu do czasu ulicą przejedzie samochód i rzuci światła na pokój. Na rozkładanej sofie śpi moja córeczka Zosia. Od czasu do czasu posapuje przez sen. Pewnie przeszkadza jej światło. Może w przyszłym miesiącu uda mi się założyć rolety. To znaczy, uda mi się odłożyć na nie pieniądze. Żaluzje w oknach są stare, pogięte od wycierania kurzu i przepuszczają światła ulicy. Już odważniej spoglądam w przyszłość i powoli wychodzę z kokona. Kiedyś może spełnią się moje marzenia i wyfrunę z niego jako kolorowy motyl. Na razie jestem tylko ćmą, która po omacku, trochę na oślep ciągnie do światła. Okaleczona, nieporadna. Pomyślałam sobie, że o moim życiu można by napisać książkę, tyle się w nim wydarzyło. Tylko szkoda, że więcej smutnego... Nie byłam szczęśliwym dzieckiem Z wczesnego dzieciństwa pamiętam niewiele. Ojciec odszedł od nas, gdy miałam kilka lat. Przypominam sobie, że zabierał mnie na lody i mecze. Nudziły mnie okropnie, a wrzask przerażał, ale byłam dumna, że mogę być z tatą. Potem i matka, i ojciec na nowo ułożyli sobie życie. Tata z nową żoną wyprowadził się z naszego miasta. Nasze kontakty w zasadzie urwały się. Ani mama, ani jej nowy mąż też nie interesowali się mną zbytnio. Mogłam robić, co chciałam. Zeszłam na złą drogę. Wagary, papierosy, wino. Na szczęście szybko mi się to znudziło, ale nauczyło pewności siebie. Nauczyciele w szkole mówili, że jestem pyskata i harda. Uczyłam się jako tako, raz lepiej, raz gorzej, ale z zachowania miałam zawsze nieodpowiednie. Gdy skończyłam podstawówkę, zostawił mamę drugi mąż, czyli mój ojczym. Poszukał sobie młodszej, sama widziałam. Mama bardzo to przeżyła. To wtedy zaczęła popijać. Najpierw nie dostrzegałam problemu. Mama zresztą skrzętnie to ukrywała. Ja byłam wówczas zakochana i całe dnie włóczyłam się z trzy lata starszym Sylwkiem. To znaczy ja miałam 15 lat, on 18. Czułam się dorosła i po raz pierwszy od wielu lat kochana. Przeszkadzało mi, że klął jak szewc, słuchał disco polo i okropnie się pocił, ale nie miałam wyboru. Chodziliśmy ze sobą krótko, ponieważ wzięli go do wojska, a miłość na papierze nie przetrwała nawet miesiąca. Może dlatego, że nigdy nie godziłam się na nic więcej poza „macankami”, jak to nazywał niezadowolony Sylwek. Kobietą uczynił mnie gach matki. Wbrew mojej woli. Tego wieczoru nabrałam wstrętu do jakiegokolwiek kontaktu fizycznego. Moja matka piła już wtedy często i dużo, przychodzili do niej różni faceci, oczywiście, by razem pić. Nie miałam się za bardzo gdzie podziać. Po roku przeniosłam się do szkoły z internatem, za który płacił ojciec. Niestety, na weekendy musieliśmy go opuszczać. Niechętnie wracałam do domu. Matka na trzeźwo była troskliwa i kochająca, ale jak wpadła w ciąg, zapominała o bożym świecie. Ktoś mi wytłumaczył, że to choroba i najczęściej nieuleczalna. Może gdyby się zgodziła na leczenie. Może gdybym była bardziej stanowcza. Znalazłam oparcie w wychowawczyni. To ona nie kazała mi się załamywać. Twierdziła, że mamie i tak nie pomogę, że muszę myśleć o sobie, o swoim życiu. Zdałam maturę na trójach, bo na trójach, ale świadectwo dojrzałości dostałam. Nie miałam komu pokazać, matka leżała pijana, a ojciec był daleko i wystarczały mu kontakty na odległość. Dzwonił też rzadko. Gdy skończyłam szkołę, przestał łożyć na moje utrzymanie. Obiecałam sobie, że nie wrócę do domu. Zamieszkałam na stancji u pewnej staruszki, która wynajmowała pokoje uczennicom, musiałam więc kłamać, że się uczę. O pracę było trudno, więc najpierw bawiłam dzieci i sprzątałam. Na czarno. Zarabiałam marne grosze, z ledwością wystarczało na stancję i jedzenie. W tamtych czasach mało kto wyjeżdżał za granicę. Żałowałam, że urodziłam się zbyt wcześnie. Pewnie wyjechałabym do Irlandii i tyle by mnie widziano. Kręciło się wokół mnie paru chłopaków, ale wszystkich zbywałam, choć jeden nawet mi się podobał. Gdy pomyślałam sobie jednak o seksie, przechodziła mi ochota na miłość. Na moje szczęście jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać markety, więc znalazłam pracę. Razem z poznaną tam koleżanką wynajęłyśmy większy i ładniejszy pokój. Wychodziło dużo taniej, ale razem mieszkałyśmy krótko. Do Jolki przychodził Marek, krępowało mnie, że migdalili się przy mnie, ale to jeszcze nie było takie okropne. Najgorsze wydarzyło się dopiero jakiś miesiąc później. Pracowałyśmy na różne zmiany i gdy Jolka była w pracy, Marek zaczął przystawiać się do mnie. Na szczęście dźwiganie skrzynek i kartonów na coś się przydało. Bez trudu i dosłownie sprowadziłam Marka na ziemię, spakowałam manatki i wyprowadziłam się od Jolki. Zostałam sama Zbiegło się to ze śmiercią matki, która po prostu zapiła się. Długo miałam wyrzuty sumienia, że mogłam temu zapobiec, że uciekłam, że nie pomogłam... Po matce nie zostało nic. Nie płaciła czynszu, więc wyeksmitowano ją do baraków, czyli lokali zastępczych na końcu miasta. W naszym mieszkaniu mieszkali obcy ludzie. Ojciec nie przyjechał na pogrzeb, nawet nie wiem, czy wiedział o śmierci matki. Dzwoniłam, ale nikt nie odpowiadał. Potem okazało się, że znowu się przeprowadzili, ale nie wiedziałam dokąd. Pewnie chciał zatrzeć ślady przeszłości. Po jakimś czasie dowiedziałam się, że zmarł na zawał. Zostałam zupełnie sama. Wcześniej jakoś mi to nie przeszkadzało. Chyba wystarczała mi świadomość, że gdzieś tam jednak ojciec jest, myśli o mnie. Teraz samotność zaczęła mi dokuczać. Znajomych miałam niewielu, z Jolką też już nie znajdowałam wspólnego języka, zresztą pobrali się z Markiem i nie miałam ochoty spotykać się z nimi. Do facetów nadal mnie nie ciągnęło, uraz pozostał. Zresztą było ich wokół coraz mniej. Uchodziłam za niedostępną dziwaczkę. Starą pannę, choć mało kto teraz tak mówi. Nie przeszkadzało mi to. Lata mijały. Z czasem popadłam w jakąś apatię. Nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca, moje życie wydawało mi się puste, pozbawione uczuć i jakiegokolwiek sensu. To wtedy wpadłam na pomysł, jak to powinnam odmienić. Moje plany ziściły się dość szybko. Ojca Zosi znałam krótko. Samotny pan, po czterdziestce, urzędnik, często stawał z zakupami właśnie przy mojej kasie. Kiedyś odważył się i zaprosił mnie do siebie na kolację. Nie protestowałam, gdy znaleźliśmy się w łóżku. W końcu tak sobie zaplanowałam... Bałam się okropnie, ale nie było tak źle. Może po dwóch lampkach wina strach zelżał, a może Mirek naprawdę był inny niż tamten mężczyzna. Może źle, że nie dałam mu szansy. Moja córka to moja nadzieja Gdy okazało się, że jestem w ciąży, wyjechałam. Miałam odłożone trochę gotówki. Los się do mnie uśmiechnął, ponieważ za niewielkie pieniądze na rok wynajęłam mieszkanie od ludzi, którzy byli za granicą. Udało mi się też znaleźć pracę, co mnie bardzo ucieszyło, bo oznaczało to w perspektywie urlop macierzyński. Trzy miesiące pracowałam jako kelnerka, potem musiałam pójść na zwolnienie. Gdy Zosia przyszła na świat, byłam naprawdę szczęśliwa. Położne trochę dziwiły się, że nikt mnie nie odwiedza, ale szybko ucięłam ich domysły, mówiąc, że tatuś dziecka przebywa za granicą. Po maturze byłam nianią kilkorga dzieci, więc z grubsza wiedziałam, jak zajmować się niemowlętami. Resztę wyczytałam z książek i podpowiedziało mi serce. Nie powiem, nie było lekko. Zdarzały się dni, kiedy nie miałam siły. Sama, w obcym mieście, zdana początkowo tylko na siebie. Kilka sympatycznych mam poznałam w parku na spacerze. Od jednej z nich dostałam kolejny adres, gdzie mogę się zatrzymać, inna namówiła mnie na kurs stylizacji paznokci. Dwa lata temu otworzyłam własną działalność. Musiałam znaleźć taką pracę, która pozwoli mi być jak najwięcej z Zosią. Udało się. I wierzę, że kiedyś nasze życie będzie jeszcze piękniejsze. Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@ Więcej listów do redakcji: „Teściowa to hetera, która ciągle mnie krytykuje i poucza. W uszach mam tylko jej ciągły jazgot”„Nasza miłość przetrwała życiowe burze, a pokonały ją drobne nieporozumienia. Mąż odszedł bez wyjaśnienia”„Mąż zdradził mnie z moją przyjaciółką, a ja postanowiłam, że już zawsze będę sama. Życie zdecydowało inaczej...”
fot. Adobe Stock, rilueda Siedziałam na brzegu wanny i bezmyślnie gapiłam się na dwa różowe paski na teście. Właściwie nawet nie musiałam go robić, i bez tego byłam pewna, że jestem w ciąży. – I co ja mam teraz robić? – mruczałam sama do siebie? Jeszcze pół roku temu przez myśl by mi nie przeszło, że ja, taka poukładana, twardo stąpająca po ziemi kobieta, mogę się tak zagubić... Miałam przecież męża, dom, dziesięcioletnią córkę, byłam księgową w dużej firmie handlowej. Może między mną a Rafałem nie było wielkich uniesień, ale byliśmy w stosunku do siebie szczerzy i uczciwi. Kochaliśmy Kasię, naszą córkę i wydawało nam się, że kochamy siebie nawzajem. Byłam przekonana, że jesteśmy z Rafałem udanym małżeństwem, wierzyłam, że to co czuję do męża, to właśnie miłość. Naprawdę w to wierzyłam, dopóki nie pojechałam na to nieszczęsne szkolenie do Szczyrku. Chyba czułam, że to się źle skończy, bo nie miałam ochoty tam jechać. Jednak nie było możliwości, aby się wymigać. To było ważne szkolenie z podatku VAT, zarząd mnie tam wysyłał, jeśli chciałam utrzymać stanowisko, musiałam jechać. Pojechałam, niestety, pojechałam... Szkolenie, szkoleniem, cóż może być ekscytującego w przepisach dotyczących podatku VAT? Natomiast wieczorki zapoznawcze, imprezy taneczne, kawki popołudniowe, to już zupełnie inna sprawa. Dałam się omotać młodziakowi Andrzej był ode mnie młodszy o osiem lat, początkowo wcale nie zwróciłam na niego uwagi, ale tak uparcie zabiegał o moje względy, że nie umiałam się oprzeć. Poprosił mnie do tańca już pierwszego wieczoru, a potem nie odstępował mnie ani na krok. Był tu prywatnie, nie uczestniczył w naszych szkoleniach, więc kiedy tylko wykłady się kończyły, czekał na mnie pod drzwiami i zabierał na spacer. – Musisz się chociaż trochę dotlenić, zapraszam cię na lody i kawę, a potem na spacer. I tak chodziliśmy na te spacery, a po trzech dniach byłam oczarowana, zaczarowana, zakochana, nie mam pojęcia, jak nazwać swój ówczesny stan. Poszłam z nim do łóżka, nie pamiętając w ogóle o Rafale, nie myśląc o domu, o mojej małej Kasi, o niczym. Wydawało mi się, że pierwszy raz od bardzo dawna robię coś, czego naprawdę pragnę, pierwszy raz nie kieruję się rozsądkiem tylko uczuciem, emocjami. Było nam razem cudownie. Niestety szkolenie trwało tylko tydzień i trzeba było wracać do rzeczywistości. Miałam wrażenie, jakby coś we mnie w środku zamarzało na myśl o powrocie do domu. Najgorsze było chyba to, że Andrzej ani słowem nie napomknął, co będzie z nami dalej. Bardzo się bałam poruszyć ten temat, zwlekałam do ostatniej chwili, ale nie miałam innego wyjścia, musiałam go w końcu zapytać. – Jędruś – pogładziłam go po nagim ramieniu – jutro muszę wyjechać. – Tak wiem, mówiłaś już. – I co będzie dalej? – zapytałam cicho. – Niby z czym? – był autentycznie zdziwiony moim pytaniem. – No... – zająknęłam się – no, z nami. – A co ma być, myszko? Przecież wiedzieliśmy, że nic nie trwa wiecznie – mówił to tak zwyczajnie. – Było cudnie, ale każde z nas ma swoje życie. Patrzyłam na niego, a oczy robiły mi się coraz większe. Właściwie miał rację, do tej pory nie zastanawiałam się nawet przez moment, jak miałoby to wyglądać dalej. Był przecież Rafał i Kasia, przecież nie chciałam ich zostawiać. Zresztą nigdy nie zapytałam Andrzeja, czy ma żonę, rodzinę, nie miałam o tym pojęcia. Dopiero po jego słowach dotarła do mnie rzeczywistość. – Andrzej, czy ty masz żonę? – ledwie wydobyłam głos ze ściśniętego gardła. Mój przystojny kochanek tylko się roześmiał.– Rychło w czas mnie o to pytasz. Zaczerwieniłam się mocno, bo przecież miał rację. – Nie mam – dodał po chwili – ale o ile pamięć mnie nie myli, to ty kochanie masz męża. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, w oczach wzbierały mi łzy. „Boże, w co ja się wplątałam? Po co mi to wszystko było? Jak mam teraz wrócić do codzienności, do męża i córki, skoro tak bardzo się zakochałam?”. – Nie martw się tak bardzo, myszko – pogłaskał mnie po policzku, czule, delikatnie – zawsze możesz do mnie zadzwonić, gdyby było ci źle, pamiętaj o tym. Będę udawać do samego końca Nie zadzwoniłam, chociaż wiele razy miałam na to ochotę. Jednak udało mi się zdusić w sobie pragnienie zobaczenia go, stłamsić tęsknotę. Do dzisiaj, do chwili w której upewniłam się, że jestem z nim w ciąży. Teraz nie wiedziałam, co robić. „Zadzwonić? Powiedzieć mu o dziecku? – zastanawiałam się. „A może lepiej nic nie mówić? Ale co wtedy? Urodzić i udawać, że to dziecko Rafała? Nie potrafię, nie dam rady. Takie rzeczy zawsze wychodzą na jaw prędzej czy później”. Kilka dni chodziłam jak we mgle, na niczym nie potrafiłam się skupić, na nic zdecydować. – Kochanie, czy ty przypadkiem nie jesteś chora? – zaczął dopytywać się Rafał. – Mam dużo pracy, jestem zmęczona – wykręcałam się. – Może powinnaś zrobić sobie jakieś badania...– Daj spokój, nic mi nie jest – próbowałam go zbyć. – Taka jesteś blada. – Dobrze, to położę się dziś wcześniej, wyśpię się i wszystko będzie dobrze – mruknęłam i poszłam wziąć prysznic. Pragnęłam zejść Rafałowi z oczu, nie mogłam znieść jego uważnego, troskliwego spojrzenia. W końcu nie wytrzymałam, zadzwoniłam do Andrzeja. Nie ukrywał swojego zaskoczenia. Po kilku wymienionych zdaniach wydusiłam z siebie z trudnością. – Chciałabym się z tobą zobaczyć. Przez chwilę w słuchawce panowała cisza, a potem padło pytanie, którego się nie spodziewałam: – Czy coś się stało? Byłam przekonana, że Andrzej na propozycję spotkania zareaguje entuzjastycznie, jednak tak się nie stało.– Nie chcę o tym mówić przez telefon. Proszę cię, spotkaj się ze mną. – No dobrze – powiedział. – Jutro nie mogę, może w czwartek po południu, może być? Zgodziłam się, chociaż czułam się zawiedziona, liczyłam na to, że Andrzej zechce spotkać się ze mną natychmiast. Niestety musiałam poczekać. Siedziałam w kawiarni przy stoliku pod oknem i powoli sączyłam herbatę z cytryną. Andrzej spóźniał się już piętnaście minut, zaczynałam obawiać się, że może w ogóle nie przyjdzie. Tak się zamyśliłam nad moją trudną sytuacją, w którą bądź co bądź sama się wpakowałam, że nie zauważyłam, kiedy stanął obok mojego stolika. – Witaj, Dorota. Przyglądałam się jego twarzy. Wydawał się jakiś inny niż miesiąc temu. Pocałował mnie w policzek, usiadł, zamówił kawę i patrzył na mnie w oczekiwaniu. – Miałaś mi coś do powiedzenia – odezwał się po długiej, pełnej napięcia chwili. – Taak – zawahałam się. – A ty nie masz mi nic do powiedzenia? – zapytałam niespodziewanie dla samej siebie. – A niby co? – odpowiedział mi pytaniem. – Bardzo cię przepraszam, ale czegoś tu chyba nie rozumiem, przecież to ty mnie ściągnęłaś w ważnej sprawie. – Myślałam, że chociaż troszeczkę się ucieszysz na mój widok. – Cieszę się kochanie, cieszę, ale nie będę ukrywał, że kiepsko wyglądasz.– Bo jestem w ciąży – wypaliłam. Andrzej zbladł i zaczął gwałtownie mieszać kawę, mimo że jej nie posłodził. Odchrząknął i odezwał się niewyraźnie. – Fajnie, a co ja mam z tym wspólnego? – A jak sądzisz? – starałam się, żeby zabrzmiało to ironicznie i aby głos mi nie zadrżał. Chyba nie do końca się udało. – Dorota, przestań sobie żartować i powiedz, o co chodzi – Andrzej zdołał się już opanować. Najwyraźniej był zły. – Jestem w ciąży z tobą. Będziemy mieli wspólne dziecko – wyjaśniłam uprzejmie. – Żartujesz, prawda? Skąd niby możesz wiedzieć, że to moje dziecko, masz przecież męża. – Wiem i już. – Co zamierzasz? Pod powiekami zapiekły mnie łzy. I po co ja tu przyszłam? Na co liczyłam? Na wsparcie, tak, liczyłam na wsparcie ze strony swojego kochanka, ze strony ojca mojego dziecka. Naiwniaczka.– Dorota, pytałem, co zamierzasz z tym zrobić? – najwyraźniej niecierpliwił go brak mojej reakcji. – Z tym? – wysyczałam z nagłą złością. – Z jakim tym, co za tym, przecież to jest nasze dziecko. – Przestań, to nie jest jeszcze żadne dziecko. Słuchaj, jeśli chcesz usunąć, możesz liczyć na moją pomoc, ale jeśli... – Dość – zerwałam się od stolika – Nie chcę nic więcej słyszeć. Jesteś obrzydliwy, jak możesz coś takiego mówić? – Przecież nie pozwoliłaś mi dokończyć, nie wiesz, co chciałem powiedzieć. – Wystarczy mi to, co usłyszałam. – Dorota, nie histeryzuj – usiłował przytrzymać moją rękę, ale wyrwałam mu się. – Nie dotykaj mnie – krzyknęłam. Dopiero w tym momencie zorientowałam się, że wzbudzamy ogólne zainteresowanie. „Jak ja mogłam z kimś takim...” – przebiegło mi przez myśl. Chwyciłam torebkę i uciekłam. Następnego dnia zamiast iść do pracy, zamówiłam wizytę u ginekologa i poprosiłam o kilka dni zwolnienia. Wracając do domu podjęłam decyzję, co robić dalej. Popełniłam błąd, zrobiłam głupstwo i muszę ponieść tego konsekwencje. Ale tylko ja, nikt więcej. Nikt nie może się nigdy o niczym dowiedzieć. Tak postanowiłam. W domu próbowałam się uspokoić, wyciszyć. Zabrałam się za szykowanie specjalnej kolacji. Kasia po powrocie ze szkoły próbowała mnie zagadywać, ale odesłałam ją do lekcji. – Będzie niespodzianka, wszystko powiem wieczorem, jak wróci tata. Przy kolacji powiedziałam mężowi i córce, że jestem w ciąży. Nie spodziewałam się, że tak ich to ucieszy. Udawałam, że również się cieszę, ale wewnątrz mnie wszystko dygotało. Rafał chyba zauważył, że jestem zdenerwowana, ale nic nie mówił. Dopiero, kiedy Kasia poszła spać usiadł przy mnie na kanapie i przytulił. – Nie cieszysz się? – zapytał.– Cieszę się, ale i trochę boję. – Nie martw się. Damy radę, Kasia jest już duża, najwyższa pora na drugie dziecko. Będę ci we wszystkim pomagał, obiecuję. Może nie jestem specjalnie wylewny, może nie potrafię okazywać uczuć, ale kocham cię bardzo. Nie potrafiłam powstrzymać łez. Rafał przytulił mnie jeszcze mocniej. – Nie płacz, kochanie. Wszystko będzie dobrze, będziemy mieli takie słodkie maleństwo, no nie płacz – powtarzał, a ja płakałam coraz żałośniej. „Co ja narobiłam?” – dźwięczało mi w głowie. „Jak mam teraz dalej żyć?”. Nie mogłam powiedzieć mu prawdy, bałam się, ale i nie chciałam go zranić. Gdyby się dowiedział, całe moje życie rozpadłoby się w gruzy. A Kasia, a to nienarodzone maleństwo? Dzieci nie mogą ponosić konsekwencji mojej głupoty. Nie przyznałam się Rafałowi. Myśli, że to jego dziecko. Oszukuję go, nie mam innego wyjścia. Zdecydowałam , że nigdy nikomu nie powiem prawdy, ale czasami ogarnia mnie zwątpienie. Źle sypiam, na każdy telefon lub dzwonek do drzwi reaguję nerwowym wzdrygnięciem. Ostatnio ciągle dręczy mnie nawracający sen. Dzwonek do drzwi, otwieram, a w progu stoi Andrzej. Chciałbym zobaczyć swoją córkę – mówi. Budzę się zlana potem. Co zrobię, jeśli sen się ziści? Modlę się, żeby dziecko nie było do niego podobne. „Niech będzie podobne do mnie” – powtarzam sobie w głowie jak mantrę. Nie wiem, jak długo dam radę tak żyć... Czytaj także:Oświadczyłam się mojemu chłopakowi. Wszystko przez ciotkę, która miała 3 mężówMama zmarła, gdy miałam 4 latka. Tata kłamał, że nie mam innej rodzinySyn mojego faceta specjalnie prowokuje awantury, żeby nas skłócić
Zaszłam w ciążę, mam założoną spiralę. Okazało się, że mam wrodzoną wadę macicy. Jakie są zagrożenia? Obawiam się, że podczas noszenia ciąży i naciskania wkładki na mięśnie może dojść do trwałego uszkodzeniu narządu. Lekarze nie chcą zbyt wiele mi na ten temat powiedzieć. Ciąża z wkładką rozwija się prawidłowo. Wkładka nie uszkadza żadnych narządów. Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza. Inne porady tego eksperta
Wszystkie zarzekają się, że wcale nie są łatwe. Po prostu miały pecha. Fot. iStock Wiadomość o ciąży powinna być jedną z najszczęśliwszych w życiu, ale same wiemy najlepiej, że różnie z tym bywa. Czasami radość przychodzi dopiero z czasem. Najpierw dominuje strach i poczucie niepewności, czy na pewno podołamy nowej roli. To normalne, choć często nieuzasadnione. Ale nie brakuje także matek, które naprawdę mają się czego obawiać. Choćby dlatego, że… nie mają pojęcia, z kim spodziewają się dziecka. Wbrew pozorom, to zdarza się częściej, niż moglibyśmy podejrzewać. Życie układa się różnie i zanim określicie je mianem nieodpowiedzialnych i zwyczajnie łatwych - spróbujcie je zrozumieć. Chyba właśnie o to im chodzi, skoro otwarcie przyznają się do swojego problemu na łamach aplikacji Whisper. Dlaczego mają kłopot z ustaleniem ojcostwa i jak się z tym czują? O tym głośno się nie mówi… Zobacz również: Dziecko z gwałtu: usunąć czy urodzić? (Szokujące wyznania kobiet, które to przeżyły) fot. Thinkstock „Nie byłam do końca wierna i regularnie zdradzałam swojego partnera. Z nim też oczywiście uprawiałam seks. Teraz okazuje się, że jestem w ciąży i nie mam pojęcia z kim. Problem w tym, że mój kochanek i chłopak wyglądają zupełnie inaczej i prędzej czy później to się wyda. Trudno będzie żyć w kłamstwie”. „Zawsze byłam przeciwniczką aborcji, ale życie mnie do tego zmusiło. Zrobiłam coś, o co nigdy bym się nie podejrzewałam. Usunęłam ciążę nie dlatego, że była wynikiem gwałtu albo dziecko było chore. Powodem był fakt, że nie potrafiłam ustalić, kto jest jego ojcem”. „Uprawiałam seks w trójkącie z dwoma facetami. Musiałam zajść w ciążę właśnie wtedy i jak nie trudno się domyślić - każdy z nich może być ojcem dziecka. Koszmarne uczucie”. fot. Thinkstock „Nie chcę się usprawiedliwiać, ale ostatnio miałam bardzo ciężki okres. Nie myślałam logicznie i uwikłałam się w bliższe relacje z trzema facetami. Z każdym z nich do czegoś doszło. Nie jestem w żadnym stałym związku. Według testu jestem w ciąży i teraz trzeba będzie ustalać, który z nich zostanie szczęśliwym tatusiem”. „Spodziewam się dziecka i naprawdę nie wiem, z kim zaszłam w ciążę. Mimo wszystko nie zdecyduję się na aborcję. Urodzę i dam sobie radę sama. Jestem niezależną kobietą i będę równie niezależną matką. Wolę takie rozwiązanie, niż ciąganie moich partnerów po sądach i ustalanie ojcostwa”. „Okazało się, że jestem w ciąży, a na dodatek mam chorobę weneryczną. Teraz nie wiem, czy to wina męża, który zdradził mnie kilka miesięcy temu, czy moja, bo też nie byłam mu wierna. Nazwiska tatusia tym bardziej nie jestem pewna”. Zobacz również: EXCLUSIVE: Aborcja? Dla mnie to jak wizyta u dentysty fot. Thinkstock „Przespałam się ze współlokatorem mojego chłopaka. Potem zorientowałam się, że zostanę mamą. Nie mam zielonego pojęcia, który z nich jest ojcem. Ale sprawa prędzej czy później się rozwikła, bo jeden jest biały, a drugi ciemnoskóry”. „Jakiś czas temu zerwałam ze swoim partnerem i teraz mam nowego chłopaka. Przerwa była bardzo krótka, bo praktycznie przeskoczyłam z jednego związku w drugi. Choćby dlatego nie jestem w stanie stwierdzić, z którym z nich zaszłam w ciążę. Mam nadzieję, że z tym aktualnym”. „Właśnie powiedziałam chłopakowi, że będę miała dziecko. On nie ma żadnych wątpliwości i bardzo się cieszy. Pewnie dlatego, że nie wie o moich zdradach. Mam nadzieję, że nigdy się nie dowie”. fot. Thinkstock „Możecie mnie zlinczować, ale niedługo zostanę matką i nie wiem, kogo moje dziecko powinno nazywać tatą. To nie jest wybór 1 z 2. Możliwości jest ok. 60!”. „Dla mnie to zbyt upokarzająca sytuacja. Cały czas się zabezpieczałam, ale lekarz widocznie dobrał mi nieodpowiednią antykoncepcję. W tym samym momencie kręciłam z dwoma facetami i każdy z nich może być tatusiem. Nie mam zamiaru ich o tym informować. Zerwałam już z nimi kontakt, bo ich nie potrzebuję”. „Znowu jestem w ciąży i znowu nie wiem, z kim w nią zaszłam. To się czasem zdarza, ale najgorsze jest to, że mam dopiero 17 lat. To nie może się dobrze skończyć”. fot. Thinkstock „Nie jestem żadną szmatą i szanuję siebie, ale prawda jest taka, że mam za sobą zwariowany czas. Jestem w ciąży i ojcem może być nie 1, nie 2, ale nawet 4 mężczyzn. Któryś z nich na pewno, ale oczywiście nie jestem w stanie wskazać który. Najbardziej boli mnie to, że z tego powodu zostanę nazwana łatwą”. „Dawno nie byłam z nikim w związku, ale mam na koncie szaloną noc. Upiłam się do nieprzytomności na pewno uprawiałam seks. Nie wiem z kim. Możliwe, że było ich kilku. Wstyd jest tak ogromny, że zdecydowałam się usunąć tę ciążę. Nie jestem z tego dumna, ale nie widzę innego wyjścia”. „Nie wiem kto jest ojcem mojego nienarodzonego dziecka. I pewnie nigdy się nie dowiem, bo zdradziłam chłopaka z jego bratem bliźniakiem. Tego nie da się wykryć”. Zobacz również: Kobieta urodziła bliźnięta, które... biologicznie mają różnych ojców - jak to możliwe? Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
Najlepsza odpowiedź ... Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 17:01 o ciąże nich sie nie martwibardziej o dobrego psychiatryka ... HenWen odpowiedział(a) o 17:01 Nie, nie może. Zmień znajomych. Ja bym ja dodatkowo oskarżyła o molestowanie zwierzaków blocked odpowiedział(a) o 17:00 мιѕтℓєєи odpowiedział(a) o 17:00 Niee, to inny gatunek tak w ogóle, to jakaś dziwna ta koleżanka NIe xd nie można ;PP a wyślesz mi filmik jak ona to robi? ;PP tak. urodzą jej się małe krokodyle LaFoi. odpowiedział(a) o 17:03 czy twoja kolezanka jest chora psychicznie? a i jeszcze jedno NIE NIEMOZNA Nie, nie można, bo to inny gatunekJak to przeczytałam, to zaczęłam się śmiać :DAle cóż się dziwić. Kilka lat temu słyszałam, że pewna Amerykanka wzięła ślub z delfinem :) Wojti:D odpowiedział(a) o 17:28 blocked odpowiedział(a) o 11:18 Załatwić wizyte u psychatryka dziecęcego?!nie można Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
zaszłam w ciąże z psem