śmierć psa z winy weterynarza

Witam, dziękuję za szybką odpowiedź. Zdajemy sobie sprawę, że trudno ocenić bez sekcji zwłok przyczynę śmierci suni, ale też braliśmy pod uwagę potrącenie przez samochód. Będzie nam jej brakować. Ja osobiście mam w domu już 4 pieski wzięte z ulicy, ale bardzo żałuję, że ta malutka nie dała się u nikogo zadomowić. Dziękuję i pozdrawiam, Irmina Piwowarczyk W czwartek w Sądzie Rejonowym w Kielcach zapadł wyrok. Przewodnicząca składu orzekającego Iwona Wąsik-Winiarczyk uznała weterynarza za winnego zarzucanych mu czynów. Wskazała, że oskarżony jechał z zamiarem uśpienia psa na życzenia właściciela, przez pomyłkę trafił na niewłaściwą posesję i bez zbadania zwierzęcia podał Pies znajdował się w bębnie pralki, który nakryty był ciężką metalową płytą. Zwierzę nie było zatem w stanie o własnych siłach wydostać się z takiego więzienia. Pies trafił do weterynarza. Szczeniak jest jeszcze bardzo młody - dopiero rosną mu stałe zęby. Skóra będzie sucha i blada z powodu odwodnienia. Powiązane artykuły. 16 pretendentów do największej rasy psów na świecie; 14 uroczych zdjęć Cairn Terriera zrobionych przez Pupparazzi; Potrzebuję wiedzieć. Jak długo trwa naturalna śmierć psa? Nie ma ustalonych ram czasowych; sytuacja każdego psa jest wyjątkowa. Jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci psa. Rozmowa o śmierci zawsze wiąże się z trudnymi emocjami, stresem i napięciem. Do jej przeprowadzenia z dzieckiem warto się odpowiednio przygotować. Rozmowa z pociechą o śmierci psa powinna być wyważona i dostosowana do wieku. Młodsze dzieci często pojmują śmierć i „zniknięcie” danej nonton film me before you sub indonesia. Niedawno sterylizowałam psa yorka 8-mio miesięcznego. Niestety po zabiegu pies mimo iż obudził się serce zatrzymało się i zmarł. Co mogło być przyczyną? Nie wiem czy faktycznie pies się wybudził, czy tylko tak mnie poinformowano, gdyż przypuszczam iż mógł dostać za dużą dawkę narkozy. Chyba że faktycznie przebudził się, jednak dlaczego serce przestało bić? Kiedyś sterylizowałam już psa i nie było takich problemów. Jestem w chwili obecnej zniesmaczona wizją sterylizacji psa, obojętnie jakiego, gdyż obawiam się iż może nastąpić zgon. W czym zawiniono? Zdarza się. Nie znając dawek o rodzaju użytych leków trudno się odnieść do kokretnego przypadku, a tym bardziej do czyjejkolwiek winy. Miałem przypadek śmierci yorka przy kastracji, sekcja w państwowym Zakładzie Higieny Weterynaryjnej wykazała reakcję anafilaktyczną na użyty przed zabiegiem antybiotyk. Wina niczyja - przypadek losowy. Witam. Bardzo proszę o pilną pomoc. W poniedziałek moja półtora roczna suczka została oddana do weterynarza i poddana sterylizacji. Po zabiegu do dnia wczorajszego czuła się bardzo źle. Nie chciała jeść, pić, wyjść na dwór ani w ogóle się poruszać. Przed zabiegiem była zdrowym pełnym życia psem, miała wszystkie szczepienia, jadła dobrą karmę i miała jak w niebie. A wróciła całkiem odmieniona. Myśleliśmy, że to normalne po operacji musi dojść do siebie. Lekarz przepisał antybiotyk oraz kazał przemywać ranę kilka razy dziennie, suka miała też kołnierz aby nie dotykała rany. Po powrocie bardzo dziwnie się zachowywała. Miała odruchy wymiotne, bardzo szybki i płytki oddech. Niestety rano okazało się, że suczka nie żyje ! :( była godzina 5 rano a ona leżała już zimna i sztywna choć o 1 w nocy jeszcze zaglądałam do niej i żyła choć cały czas miał odruchy wymiotne, ale nie wymiotowała. :( wzięliśmy od razu psa do samochodu i natychmiast pojechaliśmy do weterynarza, który wykonywał jej zabieg. Reakcja lekarza bardzo nas zdenerwowała gdyż w ogóle się tym nie przejął i powiedział "tak czasem bywa" . Lecz ona była jak człowiek w naszej rodzinie i mamy do siebie straszny żal, że oddaliśmy ją na śmierć :( przecież psy od sterylizacji nie zdychają. W drodze do lekarza poleciała jej z pyska i nosa krew. Lekarz na miejscu rozciął ją by "sprawdzić rzekomą przyczynę zgonu ". Zauważył tam niby powiększone płuco. Lecz przecież nie od tego zdechła. Szukam informacji na internecie i stwierdzam, że pies może zdechnąć tylko i wyłącznie z winy nieporadności lekarza. Proszę pomóżcie mi udowodnić winę temu lekarzowi i wyjaśnijcie mi powód śmierci mojego kochanego psa :( z góry zaznaczam, iż suczka nie miała robionych żadnych badań przed zabiegiem. Życia jej to nie przywróci, ale nie mogę tego tak zostawić. Czekam na odpowiedź. Pomóżcie proszę. :( Jeśli chodzi o zażalenia na czynności lekarsko weterynaryjne to w Polsce zajmuje się tym Izba Lekarsko-Weterynaryjna. Najlepszym jednak sposobem na rozwiązanie tej sytuacji jest niestety szczera rozmowa z lek. wet. i polubowne załatwienie sprawy bo jak Pani wspomniała życia Waszej suczce to nie wróci. Jeśli lekarz weterynarii nie wyraża zgody na taką rozmowę, wtedy ewentualnie można zasięgnąć środków prawnych. Ostatnio jest to temat dla mnie bardzo ważny, ale zarazem i trudny. Przyznam, że kiedy ponad rok temu jadąc pociągiem do Warszawy pisałam swój pierwszy wpis o błędzie medycznym lekarza weterynarii nie sądziłam, że pociągnie on za sobą taką lawinę zdarzeń. Niestety wszystko zaczęło się również od wielkiej tragedii mojej koleżanki i jej psa. Nim zaczniecie czytać dalej koniecznie musicie wrócić do tego wpisu – Błąd w sztuce lekarskiej – odpowiedzialność lekarza weterynarii oraz Rażący błąd weterynarza – co można zrobić Te dwa wpisy umożliwiły mi udzielenie wywiadu dla portalu jak również i występ w programie Pytanie na Śniadanie – Trochę prywaty – wywiad dla portalu oraz Dla dociekliwych – całość mojego występu w programie Pytanie na Śniadanie 🙂 Nie mogę również pomijać, że od tego wpisu powstał również blog dla lekarzy weterynarii – oraz przeprowadziłam swoje pierwsze szkolenie dla branży weterynaryjnej z zakresu odpowiedzialności odszkodowawczej oraz zawodowej. Tak, moi drodzy, jeden wpis może wiele zmienić w życiu zawodowym. Zmienił on również i tyle, że co raz to więcej osób zgłasza się di mnie po poradę z zakresu prawa weterynaryjnego z wyszczególnieniem zagadnienia błędu w sztuce. Dlaczego o tym piszę?? A to dlatego, że wcześniejsze wpisy nie ukazują zasad odpowiedzialności odszkodowawczej, która w niniejszej sprawie jest najistotniejsza! Odpowiedzialność odszkodowawcza Myślę, że wszyscy tutaj obecni traktują swoje zwierzęta jak członków rodziny. Ich stracie czy też naruszeniu zdrowia zawsze towarzyszą emocje, a często skrajne emocje. Pamiętajcie, że ja jako wasz pełnomocnik jestem pewnego rodzaju buforem pomiędzy waszymi wyobrażeniami i emocjami a twardymi przepisami prawa. Odpowiedzialność odszkodowawcza, o której mówimy przy popełnieniu błędu w sztuce medycznej przez lekarza weterynarii, oparta jest o art. 415 kodeksu cywilnego – „Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia.” Do psa w ujęciu prawnym zastosowanie mają odpowiednio przepisy jak o rzeczach. Nawet tak szeroko komentowana zmiana do ustawy o ochranie zwierząt nie zmienia tego statutu. Dlaczego to jest tak ważne? Ponieważ determinuje nam zasady odpowiedzialności odszkodowawczej. Szkoda na zwierzęciu definiowana będzie jako szkoda w majątku a nie szkoda na osobie. Wysokość odszkodowania Jest to jedna z najcięższych kwestii związanych z odpowiedzialnością odszkodowawczą. Pamiętajcie również, że lekarz weterynarii posiada obowiązkowe OC, z którego wypłacane jest ewentualne odszkodowanie. Ostatnimi czasy spotkałam się z kilkoma ekstremalnymi przypadkami związanymi z roszczeniami odszkodowawczymi. W jednej ze spraw osoba, która utraciła dwa zwierzęta hodowlane domagała się odszkodowania od kliniki w wysokości przekraczającej 60 tys. zł. W kolejnej sprawie osoba posiadająca dorosłego psa, który nigdy nie uczestniczył w wystawie domagała się od kliniki za rzekomy błąd kwoty ponad 30 tys. zł Spotkałam się również z sytuacjami gdzie roszczenia przekraczały kwoty 100 tys. zł. Bardzo ważne – są to wyłącznie wysokości odszkodowań z jakimi się spotkałam w zakresie żądań klientów a nie są to kwoty zasądzone przez sąd!! Nie wiem czy śledziliście kiedykolwiek jak wyglądają kwestie wysokości odszkodowania za błąd w sztuce medycznej w przypadku ludzi. Często kwoty wskazane powyżej są niższe, a co dopiero w przypadku zwierząt! Nim wyliczycie jakie przysługuje wam odszkodowanie powinniście znać kilka zasad prawnych obowiązujących w postępowaniu odszkodowawczym: wykazanie związku przyczynowo-skutkowego, wykazanie istnienia błędu w sztuce, wykazanie poniesienia szkody, wykazanie zasadności odszkodowania, wykazanie zasadności wysokości odszkodowania. Wszystkie te 5 wymienionych podpunktów zobowiązany jest wykazać podmiot, który dochodzi roszczenia, czyli zazwyczaj właściciel zwierzęcia. W skład odszkodowania może wchodzić: koszty leczenia, rehabilitacji itp. utracone korzyści – czyli utracona wartość hodowlana, brak przyszłych miotów. Każdą z powyższych kwot należy wykazać za pomocą stosowanego materiału dowodowego. Przy kosztach leczenia nie będzie to nastręczało większych problemów. Jak jednak z wartością hodowlaną i utraconymi korzyściami? Tutaj jednak może być już znaczny problem. Okoliczności te należy udowodnić a nie tylko i wyłącznie napisać, że suka/pies nie będzie miał już potomstwa. W sprawach z zakresu odszkodowań powoływany jest biegły, który ustala sporne wartości. Na zakończenie – sprawy o odszkodowanie są jednymi z najtrudniejszych spraw sądowych! **** Miłego weekendu wam życzę 🙂 W czym mogę Ci pomóc? Agnieszka Łyp-Chmielewska Dzisiaj rano zdechł mój 8 letni rottweiler mieszaniec. Od kilku dni nie miał apetytu, pragnienia, występowały biegunki i wymioty. Wczoraj 17. 03. 2011 byliśmy z nim u weterynarza, lekarz jednoznacznie nie stwierdził co dolega psu podejrzewał zatrucie. Cezar (nasz pies) dostał w kroplówce glukozę oraz do nawadniania płyn, antybiotyki, witaminę c. Wieczorem pies miał problemy z oddychaniem, ciężko oddychał, nie miał w ogóle sił. Niestety dzisiaj rano już nie żył. Co mogło być przyczyną nagłego zgonu zwierzaka tym bardziej ze nigdy nie chorował. W pierwszej chwili nasuwa się zatrucie, jednak pewność mogą państwo otrzymać jedynie decydując się na sekcję zwłok. Na fanpage’u weterynarza Przemysława Łuczaka z Egzoovet ukazał się post dotyczący niezwykle kontrowersyjnego tematu. W tekście tym weterynarz (nominowany zresztą do nagrody Serce dla Zwierząt w zeszłym roku) odmawia pomocy zwierzętom, których opiekunowie nie dadzą rady ponieść kosztów drogiego leczenia. A przecież zawód ten powinien być wykonywany przez osoby z powołaniem, które stawiają dobro zwierząt ponad wszystko! O co więc chodzi? Dlaczego weterynarze odmawiają ratowania umierającego psa? Czy dla nich liczy się tylko kasa? „Dali suczce mojej znajomej umrzeć w męczarniach” Wszystko zaczęło się od innego postu zamieszczonego na Facebooku. Fanpage Spotted: Skarżysko-Kamienna umieścił wpis swojego fana. Uwaga! Dziękuję weterynarzom ze Sakrżyska i okolic, którzy dali suczce mojej znajomej umrzeć w męczarniach. Z powodu braku pieniędzy, bo to młoda osoba, została poinformowana, że musi zapłacić kosmiczną sumę i bez tego nie pomogą. Widać, jak bardzo weterynarzom „miłośnikom zwierząt” zależy na dobru psa. Suczka nie mogła urodzić reszty piesków i po prostu zdechła. Można by okazać trochę skruchy, ale pieniądze są ważniejsze – czytamy na Spotted: Skarżysko-Kamienna. Opisany przez spotterkę przypadek naprawdę mrozi krew w żyłach. Suczka umarła tylko dlatego, że weterynarz odmówił udzielenia jej pomocy bez opłaty. Wygląda więc na to, że dla niego pieniądze były ważniejsze niż życie bezbronnego zwierzęcia. A właścicielka była młoda i niezbyt majętna. Co tu się dziwić – kogo w tych ciężkich czasach stać na tak drogą operację? Z czyjej winy umarła suczka? Na ten właśnie wpis zareagował weterynarz Przemysław Łuczak. Skomentował to tak: Post weterynarza spotkał się ze zrozumieniem internautów. Niemal wszyscy komentujący rozumieją, że weterynarze odmawiają leczenia psów za darmo, bo muszą się z czegoś utrzymać. Komentujący twierdzą też, że śmierć suczki opisanej na Spotted: Skarżysko-Kamienna nie była winą rzekomo bezdusznych weterynarzy. Odpowiedzialność za tę sytuację ponosi wyłącznie opiekunka, która nie wysterylizowała psiaka i nie pomyślała, że opieka nad zwierzęciem wymaga pieniędzy. Jeśli nie jest się w stanie pokryć kosztów leczenia zwierzęcia to może należałoby się zastanowić czy jest się odpowiednim opiekunem dla niego. Nie masz pieniędzy na utrzymanie zwierzaka – nie bierz go do siebie. A tym bardziej się ich nie rozmnaża. Weterynarz jest przedsiębiorcą jak każdy inny, też ma czynsz, lokal, zus, podatki. Sprawa prosta ale niestety wśród Polaków istnieje przekonanie że istnieje jakiś NFZ weterynaryjny. Głupotą jest pozorne branie na siebie odpowiedzialności za zwierzę a potem brak pieniędzy na jego żywienie, leczenie czy behawiorystę jeśli sprawia jakiś problem – uważa jedna z komentujących. Wiele osób marzących o posiadaniu psa wciąż nie zdaje sobie sprawy, z jak wielką odpowiedzialnością wiąże się opieka nad czworonogiem. Nie mają także świadomości, ile w rzeczywistości kosztuje utrzymanie i leczenie takiego zwierzaka. Mając w domu psiaka, musimy się liczyć z tym, że w każdej chwili nasz pupil może zachorować! Dlaczego weterynarze odmawiają leczenia psów za darmo? Okazuje się, że takie sytuacje spotykają weterynarzy na co dzień. Dotyczą nie tylko samych kosztów leczenia czworonoga. Opiekunowie zwierząt wymagają nieraz, by pracownik lecznicy poświęcił swoje codzienne, także rodzinne obowiązki… Pracowałam kiedyś w lecznicy, w której weterynarze byli na dyżurach pojedynczo – klinika w małym miasteczku, więc to wystarczało. Akurat tego dnia pracowała koleżanka, ja miałam wolne. o do gabinetu wbiegła kobieta z psem na rękach. To był jej pies – chwilę wcześniej potrąciła go samochodem na własnym podwórku, wjeżdżając do garażu. Koleżanka powiedziała jej, że za 10 minut kończy pracę i zamyka, a psa trzeba prześwietlić, ustalić, czy ma jakieś obrażenia wewnętrzne. Na to wszystko potrzeba czasu. Zaproponowała pani, by pojechała do zaprzyjaźnionej lecznicy (w sąsiednim miasteczku) i sama od razu zadzwoniła tam, by zapowiedzieć pilnego pacjenta z wypadku. Kobieta zrobiła jej ogromną awanturę, groziła sądem, wyrzucała, że jest weterynarzem bez serca, że nie ma powołania i że nigdy więcej już tu nie przyjdzie. Koleżanka, roztrzęsiona, wyszła chwilę po 18 i pędem pojechała do przedszkola po córkę, którą sama wychowuje, by zdążyć przed zamknięciem placówki. Czy zrobiła coś nie tak? Oczywiście, że my, weterynarze, kochamy zwierzęta, dlatego wybraliśmy taką pracę, ale mamy też życie prywatne. Naszymi dziećmi nikt inny się nie zajmie i powołanie niewiele ma tutaj do rzeczy – opowiada nam lekarz weterynarii z warszawskiej lecznicy. Konieczność pogodzenia pracy, obowiązków domowych i zarabiania na życie nie jest łatwe. Szczególnie, jeśli doda się do tego obserwowane na co dzień ogromne cierpienie zwierząt, których nie da się uratować! Goryczy dodaje także fakt, że wiele czworonogów cierpi z winy swoich opiekunów, którzy zaniedbali pupila… „Co 5 lekarz weterynarii planował samobójstwo” Okazuje się, że stres, przemęczenie, wysokie oczekiwania ze strony opiekunów i bliskie obcowanie z cierpieniem zwierząt odbija się na zdrowiu psychicznym lekarzy weterynarii. Z badań przeprowadzonych w Polsce wynika, że już co 5 lekarz weterynarii planował samobójstwo, a 4% badanych ma myśli samobójcze. Wielu z nas żyje pracą — nocne dyżury, powroty do domu grubo po godzinach pracy, gdy reszta rodziny dawno już śpi, odgrzewana szybka kolacja jedzona nad książkami weterynaryjnymi i rano do pracy — to nasza codzienność. Nie damy rady wydłużyć doby, a pacjenci nas potrzebują. A przecież mamy, tak samo jak inni — mężów/żony, dzieci, zwierzaki, oraz inne swoje pasje. Nasza praca jest pracą jak każda inna — poza ogromną pasją, jest źródłem dochodu dla nas i naszych rodzin. Trudno pogodzić jedno z drugim, a gdy dojdzie do tego frustracja i bezlitosna fala hejtu wylewana przez niektórych, łatwo o załamanie nerwowe. A przecież cierpienie zwierząt (często spowodowane przez człowieka), z którym spotykamy się na co dzień, również nie jest dla nas obojętne! Niestety wielu Opiekunów obwinia nas za wiele rzeczy: od śmierci i cierpienia zwierzaków, poprzez wysokie ceny, kończąc na czekaniu w kolejce – czytamy w poście opublikowanym na fanpage warszawskiej weterynarzy słyszy także codziennie wyzwiska i pogróżki ze strony opiekunów zwierząt. Jest to problem, z którym mierzą się wszyscy lekarze weterynarii na całym świecie. Dlatego jeśli oburzamy się na to, że weterynarze odmawiają leczenia zwierząt za darmo, pomyślmy o tym, że oni też są zwykłymi ludźmi, takimi samymi jak my. Wybrali tylko zawód weterynarza, ale nie mają obowiązku wykonywać go przez całą dobę. Udzielać się charytatywnie, na przykład lecząc potrzebujące zwierzęta za darmo, mogą po godzinach, w ramach wolontariatu, jeśli chcą. Ale przecież nie muszą. Pamiętajmy o tym!Podziel się tym artykułem:Aleksandra ProchockaSpecjalista do spraw żywienia psów, zoopsycholog, wolontariusz w Schronisku na Paluchu. Absolwentka studiów magisterskich na Wydziale Nauk o Zwierzętach, SGGW.

śmierć psa z winy weterynarza